piątek, 9 maja 2014

Hiszpańska otwartość i FC szał

Nie rozumiem zachwytu piłką nożną. Jednak na Camp Nou trzeba było zajrzeć na chwilkę. Panuje tam FC szał. Nawet nie wiem co więcej na ten temat napisać. Mnie to nie bawi i tyle.
Z innych "must see" byłam w Parku Guell i przed Sagradą Familią. Piękne. Monumentalne. 
Trochę już mnie męczy ten wyjazd... Nie sądziłam, że to powiem. Myślę, że w taką podróż powinnam jechać w innym towarzystwie. 
Dobra, koniec marudzenia ;)
Co mnie urzekło?
Hiszpańska otwartość. To, że będąc w sklepie młody chłopak, pyta jak mijają mi wakacje, bo już mnie tu widział któryś raz. To, że na targu częstują mnie owocami i nawet nie po to, żebym je kupiła, ale żebym zobaczyła jakie są cudowne. To miłe. Potrafi poprawić humor ;)







Uliczni grajkowie- to kolejna wspaniałość Barcelony ;)















środa, 7 maja 2014

Hiszpańskie targowisko- La Boqueria

Zakochałam się. 
Takiej mnogości owoców, warzyw, owoców morza i przypraw nigdy nie widziałam tam było wszystko. Smoczy owoc zapakowany z łyżeczką od razu do spożycia,  żywe kraby oraz bycze jądra i jagnięce móżdżki. Wszystko.

Mój wybór to właśnie smoczy owoc, sałatka owocowa i bardzo ciekawy pasztecik. Na zewnątrz była masa z ziemniaka, wewnątrz mielone mięso, rodzynki, kukurydza. Wszystko obtoczone cukrem i cynamonem. Dziwne połączenie, ale właśnie po to tu przyjechałam. Chciałam próbować.

Hiszpanie to bardzo pozytywny naród. Im się nie śpieszy, światła uliczne to nie nakaz- to tylko delikatna sugestia. 
Żyją wolniej. Siesta musi być. Cava (wino musujące) i tapas to podstawa. 
Angielski to dla nich rzecz obca, ale gestykulacją pomagają sobie świetnie. 
Jest gorąco i sucho, piękne rośliny i dobre jedzenie. 

To jest miejsce dla mnie.
















wtorek, 6 maja 2014

Hiszpania dzień pierwszy!

Dziś miedzynarodowo. Poleciałam do Barcelony. Lot sam w sobie wspaniały, ponieważ niebo było błękitne więc widoczność cudowna. Po przylocie od razu pojechaliśmy do hotelu przy la Rambla (najbardziej ruchliwej ulicy). Co na razie mi się rzuciło w oczy? Baaardzo wysokie ceny jedzenia w sklepach i wielu hipsterów. Wszędzie. O każdej porze. Wieczorem przy butelce porto czytaliśmy przewodniki i rozmyślaliśmy nad jutrzejszym dniem (i brakiem wody do picia :/) ;)) 

Do jutra!






Pierwszy zagraniczny posiłek: tortilla szpinakowa z kozim serem, kurczakiem i warzywami. Smaczna ;)



Do soku owocowego z dodatkiem  mleka i porto najlepiej pasują chipsy o smaku oliwy. W końcu Hiszpania.