czwartek, 25 kwietnia 2013

W końcu nastał ten cudowny czas!

Gdy była zima, gdziekolwiek się dało, każdy na nią narzekał. Fala codziennie nowych zdjęć zalewała internet, a szczególnie Facebook'a. W końcu przyszła wiosna. I co ? No właśnie nic. Cisza. Wygląda na to, że NIKT się z tego powody nie cieszy! A przecież jest tak cudownie! W końcu ciężkie martensy zamieniłam na szpilki, a puchową kurtkę na cienki płaszczyk. W końcu, zamiast na "okienkach" przesiadywać w zatłoczonych kawiarniach można poczytać książkę w parku. Tak, zdecydowanie to nowy początek. Czas, aby pomyśleć o swoim życiu i podjąć nowe postanowienia.
Dla mnie "detoksem" po zimie są książki B. Pawlikowskiej. Czytając każdą z jej książek czuję jakby pisała konkretnie do mnie...


"Ważne jest to, że żyjesz w zgodzie ze sobą, nikogo nie udajesz i nie masz potrzeby uciekania ani przed sobą, ani przed czymkolwiek. Kiedy jesteś świadomie SOBĄ i kochasz ten stan, to jesteś szczęśliwy.”


Relacja :)

Mała relacja z naszej Potwornej zabawy :)
http://www.filmweb.pl/video/wideo_relacja/Studenci+UW+dubbinguj%C4%85+%22Uniwersytet+potworny%22-30585

sobota, 20 kwietnia 2013

Wegetariańsko - wegańska Warszawa

Jak mówiłam na początku - kocham kuchnię. Kocham jeść (choć podobno nie widać). Kocham też eksperymentować- jak przystało na przyszłego naukowca ;).
 Nie łatwo zachwycać się bezmięsną kuchnią jeśli mój chłopak i najlepszy kumpel to typowi "mięsożerni" mężczyźni ( spokojnie z czasem ich przekonam ;)). Od takich przyjemności mam najlepszą przyjaciółkę i jednocześnie siostrę. Już jakiś czas temu Natalia pokazała mi "bezmięsnego kebaba", wiem brzmi to jak, co najmniej schabowy z kaszy lub gołąbki z kalafiora, ale FALAFEL, bo o nim mowa, to pyszna alternatywa dla mięsa. Jak dla mnie jest równie sycący jak tradycyjny kebab, a zawsze to coś innego.


Kolejnym przekleństwem dla mięsożernych będzie zapewne WEGEBURGER. W tym wypadku liczy się także miejsce, a nie tylko jedzenie. KroWarzywa to malutki lokal na Hożej. Można tam dostać wyłącznie wegańskie posiłki na talerzach z otrębów ( podobno są tacy co jedzą też "zastawę", ja nie próbowałam, bo jest wyjątkowo twarda ;)). Wegeburger jest witaminową bombą! Mnóstwo świeżych warzyw, kiełków i "kotlecik". Ja jadłam z kaszy jaglanej, ale są też między innym z tofu i cieciorką. Idealny posiłek na wiosnę.



Podsumowując wegetarianie w stolicy mają dobrze, a bycie "wege" staje się modne. Nie mówię, że od razu rezygnuję z genialnej tortilli z kurczakiem mojego chłopaka, albo z gołąbków mojej mamy, ale od czasu do czasu można zjeść coś innego.
PS. Wegetariańskie przysmaki o których pisałam kosztują w granicach 7- 14 zł, czyli tyle co przeciętny zestaw w Fast Foodzie... Sami wybierzcie co lepsze, ciekawsze i zdrowsze.


Jeśli znacie inne, ciekawe wege - miejsca w Warszawie lub Krakowie, to piszcie- chętnie przetestuje :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Jak ja lubię Uniwersyteckie akcje, czyli Uniwersytet Potworny :D


Pierwsza zasada studenta- student idzie tam gdzie coś rozdają! Nie no, żart ;). Kolejny raz UW zaskoczyło mnie świetną akcją dla swoich studentów.

Jakieś pół roku temu zorganizowali sesje na różnych wydziałach. Zabawy było mnóstwo, a do tego świetne zdjęcia i uniwersyteckie gifty ;). Dziś impreza okazała się większa - "bawiliśmy" się w dubbingowanie bajki Disney'a. W lipcu do kin trafi prequel "Potwory i spółka". Jak wiadomo Studenci za "szpanerskie " koszulki popracują w piątkowy wieczór za darmo, a UW na tym zarobi. Nie żebym narzekała, bo zabawa była genialna. Profesjonalne nagłośnienie i ludzie z Disney'a, takich rzeczy nie ma się na co dzień  do tego świetne towarzystwo i wieczór udany ;). Już nie mogę się doczekać kiedy pójdziemy do kina, żeby się usłyszeć!



Dla zainteresowanych takimi akcjami- śledźcie Facebookowe profile uczelni. Wiadomo- czym większa uczelnia tym więcej się dzieje. Najczęściej jest "kto pierwszy ten lepszy", dlatego trzeba być czujnym ;)!





Pozdrawiam wszystkich studentów!


piątek, 12 kwietnia 2013

Nowa fascynacja!


Bachata!

Styl tańca z Dominikany. Zmysłowy i przepełniony słońcem, którego tak nam teraz brakuje...
Gdybym miała trochę czasu... Hmm... Poszukam kursów wakacyjnych ;)



Znacie jakieś tanie szkoły tego typu tańca?

piątek, 5 kwietnia 2013

Mam ochotę... NA CHEMIĘ!

Wiedziałam, że na moim blogu znajdzie się w końcu miejsce dla chemię!


Wczoraj byłam na wykładzie. Specyficznym pod wieloma względami wykładzie. Odbywał się on w mojej ulubionej klubokawiarni "MAM OCHOTĘ". To miejsce jak i ludzie w nim pracujący stwarzają tak wyjątkowy klimat, że masz ochotę wracać tam codziennie. Pani właścicielka, to najmilsza kobieta jaką znam, zawsze się uśmiechnie, zapyta czy smakowało (ojjj jedzenie jest tam cuudowne i stosunkowo niedrogie!) lub doradzi przy wyborze ciastka lub zagranicznego piwa. Sama kawiarnia znajduje się w piwnicy Domu Kultury na ul. Gójeckiej ( niedaleko wydziału chemii UW;)), może przez to jest otwarta dopiero od 15, jak dla mnie to niestety minus, bo gdyby nie to, to na każde okienko chodziłabym tam na pyszną tortille ;). Co więcej o tym miejscu. Mam tak miłe wspomnienia związane z tą kawiarnią, że zabieram tam tylko wyjątkowe osoby (niedługo muszę się tam wybrać z siostrą :)).

Trochę więcej o samym wykładzie, a nawet o dwóch wykładach. Ja z założenia chciałam iść na pierwszy, prowadzony przez mojego ćwiczeniowca z chemii analitycznej. Już tytuł sprawił, że chciałam poznać pana Rafała od strony wykładowej ("Co mi zrobisz jak mnie złapiesz, czyli o magazynowaniu wodoru", pierwotny
tytuł zaczynał się od słów "zabierz wodór na majówkę..."). Nie myliłam się. Poza walorami naukowymi, Pan dr. Jurczakowski okazał się człowiekiem obdarzonym wielkim poczuciem humoru i dystansem do siebie.

Kolejny wniosek do którego wczoraj doszłam dotyczył sposobu prowadzenia wykładów na uczelniach. Wczorajsze zajęcia zaczęły się stosunkowo późno (19.00), był czwartek, a pogoda nie sprzyjała wychodzeniu z domu. Mimo to sala była nabita po brzegi studentami, z kubkami kawy, lub z butelkami piwa, wszyscy słuchali, a po wykładzie rozwinęła się dyskusja na temat wodoru jako materiału do wytwarzanie energii. Myślę, ze gdyby normalne, regularne wykłady były prowadzone w takim klimacie frekwencja byłaby bliska 100%... Ale to tylko zdanie skromnych studentów chemii...
Kolejna edycja MAM OCHOTĘ NA CHEMIĘ, już 18 kwietnia!

Klubokawiarnia Mam Ochotę to zdecydowanie jedno z ciekawszych miejsc na studenckiej mapie Warszawy!!!