sobota, 12 października 2013

Serj Tankian in Warsaw, Poland

Najczęściej moje wpisy są opóźnione jakiś tydzień od rzeczywistość. Czasami nawet dłużej. Dziś jednak chcę napisać na świeżo, tak aby emocje były jeszcze we mnie, żeby nic nie stracić.

Jest już późno, a oczy same się zamykają. W końcu to był ciężki dzień na uczelni- zajęcia od 8 rano i wejściówka na organach z "generałem organ". Przetrwałam to, bo wiedziałam, że wieczorem czeka mnie nagroda, nagroda nie tylko za dziś, ale za cały poprawkowy wrzesień i pracowity sierpień, za całe moje wysiłki "pot, łzy i krew".
Tak, dziś odbył się długo wyczekiwany koncert- Serj Tankian w Warszawie! Mam jedną zasadę, mogę oszczędzać na wszystkim, ale nie na koncertach. Jeśli chcę iść na jakiś występ, wydam wszystkie pieniądzem i nawet się zapożyczę, ale pójdę. Tak było i tym razem. Kupiliśmy najlepsze bilety jakie były dostępne. Co prawda na tzw. dostawkach ( co później okazało się dla nas zbawienne), ale nie narzekaliśmy, w końcu byliśmy na parterze Sali Kongresowej, w miejscu gdzie Serj nie był tylko "pikselem" ;).
18.00 Jesteśmy w kongresowej. Radość z czekania była ogromna! "Za chwilę go zobaczymy, za chwilę go USŁYSZYMY!"
19.00 Pierwsze brzmienia orkiestry i ON! Serj! Dopiero co wczoraj ustawiłam sobie jego zdjęcie na pulpicie laptopa, a teraz stoi przede mną na scenie! Czy ja śnię?
Z każde koleją piosenką byłam coraz bardziej szczęśliwa i nawet w pełni symfoniczna Orca, była dla mnie wybitnym dziełem. Serj stworzył całe "przedstawienie", każdy utwór był poprzedzony krótkim wstępem o kataklizmach, braku naturalnych granic, o granicach jakie sami sobie tworzymy i w końcu o nas samych. Dzięki temu Jego koncert był jednym wielkim przesłaniem do fanów. Kolejne piosenki... "Sky is over", "Lie lie lie", "Baby".... Jestem w niebie! Brakowało mi tylko jednego utworu... I wtedy, Serj poprosił, żebyśmy wstali... W tym momencie mojej opowieści jest miejsce na nasze dostawki. Gdy tylko ludzie z pierwszych rzędów zaczęli nieśmiało podchodzić pod samą scenę, razem z Tomaszem, opuściliśmy nasze miejsca i bez żadnego problemu i przeciskania się między rzędami stanęliśmy.... Metr przed Serjem! Dosłownie na wyciągnięcie ręki! W tak idealnym miejscy wysłuchaliśmy (oraz wyśpiewaliśmy) "Empty Walls"- czyli ostatnią z wymarzonych przeze mnie piosenek. Nie był to jednak koniec ;). Fani nie dali zejść mu ze sceny, dlatego dostaliśmy jeszcze kilka kawałków.
Podsumowując, to był najlepszy koncert mojego życia, spodziewałam się na prawdę dużo (choć słyszałam często zdania " nie nastawiaj się, bo później będziesz żałować"), dostałam znacznie więcej. Nie żałuję niczego, mam wrażenie, że ten koncert był prawie za darmo. Przerażające jest to, że gdy stałam tak przed nim to zapamiętałam każdy detal jego wyglądu, wszystko. Nie wiadomo czy kiedyś będę miała znów taką możliwość. Nie chciałabym nic z tych rzeczy zapomnieć- zaczynając od emocji wypisanych na jego twarzy, kończąc na wzorku na kołnierzyku...

Cudowne przeżycie, które zapamiętam na zawsze!


" Każdy jest nauczycielem - im częściej spotykam ludzi i z nimi rozmawiam, tym więcej się uczę. Dziecko z ulicy, które się uśmiecha, jest nauczycielem, bo przypomina o tym, żeby się uśmiechać. "
Serj Tankian






Serj Tankian- dobry Pan z ciepłym spojrzeniem i uśmiechem "od ucha do ucha" :)








Szczęśliwa J. xoxo

czwartek, 3 października 2013

Studenckie wyjazdy, czyli wrześniowy Kazimierz

Koniec sierpnia i połowa września należała do poprawek. Praktycznie "nie wychodziłam z książek".
Przyszedł jednak długo wyczekiwany 14 września. Była to kolejna miesięcznica mojego związku z T. ;). Wiem, że może wygląda to dość dziecinie, ale chociaż w małym stopniu staramy się jakoś świętować ten dzień. Dla nas jednak to już tradycja, żeby przez ten jeden dzień w miesiącu choćby się paliło i waliło my musimy robić coś wyjątkowego.
W tym miesiącu padło na krótki, bo jednodniowy wyjazd do Kazimierza Dolnego położonego około 150 km od Warszawy. Połączenie busami jest idealne- jadą z centrum Warszawy i kończą trasę zaraz przy Kazimierzowskim rynku.
Za każdym razem, gdy jadę w to miejsce odnajduje inne miejsca, każda pora roku w inny sposób podkreśla piękno tego miasta. Żeby nie zanudzać swoimi wywodami i zachwytem postaram się w kilku punktach podać "must see" Kazimierza ;)

Góra Trzech Krzyży- góra, z której rozciąga się przepiękny widok na miasto, wąwóz i Wisłę. Nazwa wywodzi się ze stojących na niej trzech wysokich krzyży przypominających o trzech zarazach jakie nawiedziły Kazimierz.






Klasztor oo. Reformatów- nawet jeśli nie jesteśmy gorliwymi katolikami warto tam zajrzeć choćby po to, aby zobaczyć Kazimierz z kompletnie innej perspektywy. Ponadto Ojcowie prowadzą sklepik z naturalnymi kramami, maściami, nalewkami, syropami "domowej roboty" .




Wąwóz- byłam tam późną jesienią i późnym latem. Zdecydowanie teraz było tam po prostu cudownie, drzewa lśniły kolorami, a słońce które przebijało się przez liście umilało nam wycieczkę.




Piekarnia i piwniczka Sarzyńskich- piekarnia oferuje cudowne cista i ciasteczka, kawę i GENIALNĄ gorącą czekoladę, zdecydowanie zawsze tam rozpoczynam dzień w Kazimierzu. Piwniczka jest otwarta tylko w sezonie jesienno-zimowym za to jej klimat jest urokliwy- kominek świece, drewniane rzeźby aniołki. Gdy byłam tam przed Wigilią była świeża choinka, ciepło i przytulnie.
PS. W piwniczce numerem jeden jest żurek w chlebie!





Baszta i ruiny zamku- znajdują się niedaleko Góry Trzech Krzyży, kolejny piękny widok którego nie można ominąć ;)





Duży i mały rynek- przy dużym rynku znajduje się kilka galerii z piękną drewnianą biżuterią i sławnymi rzeźbionymi aniołami, bardzo miło popatrzeć. Często odbywają się tam koncerty i festiwale ;). Na małym rynku co sobotę jest targ na którym znajdziemy zarówno pamiątki z Kazimierza, futra, sezonowe owoce i warzywa oraz masę "rupieci" ;) dla każdego coś dobrego!





Knajpa Artystyczna- idealne miejsce na obiad, lokal bardzo przyjemnie urządzony,a jedzenie przepyszne! Szczególnie łosoś... Mmmm zrobiłam się głodna :/





Co więcej... Na pewno warto zajrzeć do kawiarni "Ambrozja"  na lody, na trakt nad Wisłą na spacer, piękny jest też kościół, oraz niezliczona ilość uliczek pełnych galerii sztuki, obrazy i rzeźby dosłownie wylewają się tam na chodnik, mimo iż koneserką sztuki nie jestem, to byłam zauroczona ;)
Jestem pewna, że ile tylko jest turystów tyle miejsc do polecenia. Wspólne jest jedno: jak raz się pojedzie do Kazimierza, będzie się tam wracało latami!