Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiosna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiosna. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 4 maja 2015

Hot dog w wersji green

Były już wegańskie burgery, "kebaby", wegańskie gofry też już widziałam. Co jeszcze? Idąc fast-food'owym tropem pomyślałam o hot dog'ach.


źródło: (FB. Jamniczka) https://scontent-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xfp1/v/t1.0-9/p720x720/1511087_319865761551170_1028770245193412539_n.jpg?oh=4c56573b952d85ff0ac7bbe25622b09e&oe=55D9ECDA

Jamniczek (bo to o nim mowa) to maleńka restauracja w centrum Warszawy promująca zdrową, pyszną i sycącą kuchnię na bazie wegańskich kiełbasek ;) Nasze hot dogi (jak przystało na pieski) mają imiona (np. Tymon, Stefan, Julian), do pary możemy wybrać równie urokliwe koktajle- tym razem w wersji żeńskiej. Obalając mity, że bez mięsa nie można się najeść dostaliśmy przeogromne porcje, które wywołały uśmiech na twarzach głodnych wege- studentów.


źródło: (FB Jamniczka) https://scontent-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xtp1/v/t1.0-9/s720x720/11150237_360906190780460_718694292965942678_n.jpg?oh=f76c874845e6e0d3b2ff71d0bae16c98&oe=55CABB70


Ale od początku. Zamawianie jamniczka zaczynamy od wyboru bułki ( pszenna, pełnoziarnista, a nawet bezglutenowa!), dalej musimy podjąć decyzję (jedną z tych przyjemnych) którego pieska poznamy dziś bliżej, a na koniec wybór sosów (orzechowy jest hitem- w końcu sos, który zaspokaja moją miłość do orzechów). Do każdego zestawu dostajemy mnóstwo warzyw i kiełków, które dodają świeżości i lekkości całemu daniu.


źródło: (FB Jamniczka) https://scontent-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/q83/s720x720/10420430_318822694988810_5848049628755843356_n.jpg?oh=1bdb3957443dc0c8c7cd455e530e61f4&oe=55E2B66F


źródło: (FB Jamniczka) https://scontent-ams.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/q83/s720x720/11188297_363012787236467_1183995561874562391_n.jpg?oh=175e58ed6e5471a424c5516100994e39&oe=55C697AB



Przy mojej ogromnej nienawiści do hot dogów ta opcja jest dla mnie idealna. Czułam się po niej zdrowo najedzona, a co za tym idzie- szczęśliwa! A o to chyba w jedzeniu chodzi, prawda? ;)

Lokal jest utrzymany w eko klimacie- drewniane sztućce były dla mnie nowością i świetnym dopełnieniem (znanych już mi) talerzy z otrębów.
Jamniczek zasiada na honorowym miejscu wśród wege- lokali w stolicy. Na pewno nie raz tam wrócimy, aby przekonać się czym zaskoczy nas następnym razem...




FB. https://www.facebook.com/JamniczekVeganHotDog/timeline

piątek, 9 maja 2014

Hiszpańska otwartość i FC szał

Nie rozumiem zachwytu piłką nożną. Jednak na Camp Nou trzeba było zajrzeć na chwilkę. Panuje tam FC szał. Nawet nie wiem co więcej na ten temat napisać. Mnie to nie bawi i tyle.
Z innych "must see" byłam w Parku Guell i przed Sagradą Familią. Piękne. Monumentalne. 
Trochę już mnie męczy ten wyjazd... Nie sądziłam, że to powiem. Myślę, że w taką podróż powinnam jechać w innym towarzystwie. 
Dobra, koniec marudzenia ;)
Co mnie urzekło?
Hiszpańska otwartość. To, że będąc w sklepie młody chłopak, pyta jak mijają mi wakacje, bo już mnie tu widział któryś raz. To, że na targu częstują mnie owocami i nawet nie po to, żebym je kupiła, ale żebym zobaczyła jakie są cudowne. To miłe. Potrafi poprawić humor ;)







Uliczni grajkowie- to kolejna wspaniałość Barcelony ;)















środa, 7 maja 2014

Hiszpańskie targowisko- La Boqueria

Zakochałam się. 
Takiej mnogości owoców, warzyw, owoców morza i przypraw nigdy nie widziałam tam było wszystko. Smoczy owoc zapakowany z łyżeczką od razu do spożycia,  żywe kraby oraz bycze jądra i jagnięce móżdżki. Wszystko.

Mój wybór to właśnie smoczy owoc, sałatka owocowa i bardzo ciekawy pasztecik. Na zewnątrz była masa z ziemniaka, wewnątrz mielone mięso, rodzynki, kukurydza. Wszystko obtoczone cukrem i cynamonem. Dziwne połączenie, ale właśnie po to tu przyjechałam. Chciałam próbować.

Hiszpanie to bardzo pozytywny naród. Im się nie śpieszy, światła uliczne to nie nakaz- to tylko delikatna sugestia. 
Żyją wolniej. Siesta musi być. Cava (wino musujące) i tapas to podstawa. 
Angielski to dla nich rzecz obca, ale gestykulacją pomagają sobie świetnie. 
Jest gorąco i sucho, piękne rośliny i dobre jedzenie. 

To jest miejsce dla mnie.
















poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Czy da się zrobić tort pod biurkiem w pokoju?

Ostatni tydzień spędziłam w kuchni- czyli tak jak lubię. W zeszłą niedziele miałam jednak misję specjalną. Urodziny mamy. Musiałam upiec tort, tak żeby jej nie obudzić. Wiedziałam jednak, że ubijanie bitej śmietany o pierwszej w nocy, w kuchni może być kontrowersyjne dlatego postanowiłam przygotować wszystko w pokoju ( gdyby to miało być mniej kontrowersyjne... :P). Wyzwanie podjęte! 
Banoffee pie, to w sumie bardziej deser niż tort. Nie raz widziałam go w kawiarniach, ale nigdy nie odważyłam się kupić. Pierwszy raz zrobiłam go na 22 urodziny mojego chłopaka, wtedy miałam komfort robienia w kuchni ;). 
Od pierwszego kęsa zakochałam się w tym połączeniu- banany, kajmak, lekka puchowa pierzynka. Podobno, ludzie dzielą się na tych co ubóstwiają banoffee pie i na tych co go nienawidzą . Nigdy nie poznałam tych drugich.



Banoffee pie


  • około 200 g ciasteczek (herbatniki, owsiane, nawet z czekoladą choć dla mnie to za dużo słodyczy)
  • 50 g roztopionego masła
  • 2-3 duże, twarde banany
  • odrobina soku z cytryny
  • 250 g serka mascarpone
  • 250 ml śmietanki kremówki (30% / 36%) 
  • puszka masy kajmakowej
  • ekstrakt z wanilii
  • kakao do posypania
Masło łączymy z rozgniecionymi ciasteczkami (mają mieć konsystencje bułki tartej) i mieszamy, aby przypominały mokry piasek. Wykładamy nimi tortownicę. Maskę kajmakową (nadal w puszcze) podgrzewamy, aby wygodniej się nam ją rozkładało na ciasteczkach. Na kajmak wykładamy pierwszą część bananów i skrapiamy cytryną, aby nie ściemniały. U dużej misce ubijamy serek z wanilią dodając po łyżce śmietanki, całość ma przypominać bitą śmietanę. Wykładamy na wierzch. Na górę możemy ułożyć jeszcze jedną warstwę bananów. W tym miejscu najlepiej, aby deser spędził kilka godzin w lodówce. Przed samym podaniem posypujemy dokładnie kakaem. 

Tak jak mówiłam, nie jest trudne, a smakuje cudownie, byłabym w stanie zjeść całość prosto z tortownicy... ;)

Te Święta obfitowały w moje wypieki, banoffee pie to tylko początek...


PS. W zeszłym roku był śnieg... Dużo śniegu. Dziś spędzam popołudnie na tarasie, z laptopem, jogurtowym mazurkiem, sernikiem londyńskim, domowym kompotem mamy i książką o Wenecji... Słońce omywa moją twarz, ptaki zastępują mi muzykę, a kot bawi się na trawniku wśród stokrotek. Czy można chcieć czegoś więcej?







Przepis na sernik i mazurka już niedługo ;)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Raj w centrum miasta

Od dziecka je uwielbiałam. 
Najbardziej z polewą i owocami. 
Z bitą śmietaną mniej, bo najczęściej była ta sztuczna, bardzo słodka .
Oczywiście mowa o GOFRACH ;). Kojarzą mi się z rodzinnymi wyjazdami na wakacje i spacerami po Starym Mieście (też koniecznie w wakacje!). Z biegiem czasu zaczęłam je zapominać... Wolałam iść na kawę niż na ciepłego gofra... W minione wakacje poszłam na jedną z uliczek Starego Miasta specjalnie na niego. Podekscytowanie sięgało zenitu! Liczyłam na pysznego, puszystego gofra z owocami i czekoladą! A co dostałam? Jakiś cienki niewypieczony placuszek... Zawiodłam się na gofrach.


Wiarę w doskonałe gofry przywróciło mi nowe miejsce w Warszawie- "Sklep z Goframi" mieszczący się niedaleko mojego liceum (dlaczego ich nie było, gdy chodziłam do liceum?!), czyli zaraz przy Starym Mieście. Do postu o nich szykowałam się 2 tygodnie. 
W pierwszym tygodniu postawiłam z T. na klasykę. Pyszne, słodkie gofry w nowej odsłonie: mój- kakaowe ciasto z czekoladową polewą i całymi orzechami, T.- kruche ciasto z masą kajmakową i bananami. Mimo prostych składników były pełne smaku. Raj dla podniebienia. 
Tydzień później postanowiliśmy poeksperymentować. Wytrawne gofry- tego jeszcze nie widziałam, mimo to były na prawdę ciekawe. Połączenie grubego, ale bardzo delikatnego ciasta z kremowym jogurtem, kawałkami łososia, kaparami i świeżym koperkiem, to dokładnie to co w środowe popołudnie pozytywnie nastraja na resztę tygodnia. T. tym razem wybrał ciasto ziemniaczane z sosem czosnkowym i serem żółtym (Jemu bardzo smakował, dla mnie był odrobinę za tłusty). Do gofrów dostaliśmy na deser pyszne, domowe bezy, co było bardzo miłym akcentem ;).

W internecie aż wrze na ich temat. Niektórzy ich chwalą, niektórzy krytykuję. Na argument "za drogo" mam jedną odpowiedź- gofrów nie jada się codziennie, na kawy w "sieciówkach" ludzie codziennie wydają o wiele więcej. Te gofry na prawdę są warte swojej ceny!
Oprócz dużego wyboru gofrów (które możemy zabrać również na wynos), możemy napić się kawy oraz innych napojów. Samo miejsce jest malusieńkie, ale dzięki temu panuje tam świetny klimat. Czułam się, jak gdybym wpadła między zajęciami do znajomych na gofra ;).
Jedyne co bym może dodała to prawdziwe talerze, zamiast tych papierowych. Rozumiem, że gofry to jedzenie typu "bierzesz w rękę i idziesz", ale skoro wymyślili gofry z kurczakiem i gorgonzolą to czemu by nie nadać im posiłkowego, obiadowego wymiaru ;)?


Zdecydowanie jeszcze nie raz do nich zajrzę, bo na prawdę warto- tak dobrych gofrów to jeszcze nie jadłam (nawet nad morzem!).

Fb:https://www.facebook.com/sklepgofry?fref=ts










https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/t1.0-9/p417x417/1743499_707047422680795_1863127479_n.jpg

niedziela, 30 marca 2014

Pierwsze urodziny bloga!

Nie wiem kiedy ten czas zleciał... 
Siedzę dokładnie w tym samym miejscu w pokoju co rok temu.
Znów piszę post. Tym razem za oknem w ciągu dnia było pewnie coś około +20 stopni, rok temu był śnieg po kolana i -10 stopni ;) 

Lubię czasami powspominać. 
W tylu miejscach byliśmy z T. przez ten rok. 
W tylu wydarzeniach braliśmy udział...

Wiem, że może te nieco ponad 3 tyś. wyświetleń to nic w porównaniu  z innymi tego typu blogami- dla mnie jednak to wiele i na prawdę bardzo się z nich cieszę ;)!
Może jakieś postanowienia i refleksie po tym roku? Hm... Na pewno mam jeszcze mnóstwo pomysłów na potrawy i miejsca w które chcę pójść, miasta i kraje (!) do których chcę pojechać, smaki, których nie znam, a bardzo chcę spróbować i wprowadzić do mojej kuchni. 
Jedzenie i gotowanie to moja pasja, ona nigdy się nie skończy, dlatego też nigdy nie zabraknie mi pomysłów na wpisy którymi będę chciała podzielić się z całym światem ;).



Tak w skrócie wyglądał ten blogowy rok ;)



A to właśnie co znalazłam i podpisuję się pod tym w 200% ;)