Banoffee pie, to w sumie bardziej deser niż tort. Nie raz widziałam go w kawiarniach, ale nigdy nie odważyłam się kupić. Pierwszy raz zrobiłam go na 22 urodziny mojego chłopaka, wtedy miałam komfort robienia w kuchni ;).
Od pierwszego kęsa zakochałam się w tym połączeniu- banany, kajmak, lekka puchowa pierzynka. Podobno, ludzie dzielą się na tych co ubóstwiają banoffee pie i na tych co go nienawidzą . Nigdy nie poznałam tych drugich.
Banoffee pie
- około 200 g ciasteczek (herbatniki, owsiane, nawet z czekoladą choć dla mnie to za dużo słodyczy)
- 50 g roztopionego masła
- 2-3 duże, twarde banany
- odrobina soku z cytryny
- 250 g serka mascarpone
- 250 ml śmietanki kremówki (30% / 36%)
- puszka masy kajmakowej
- ekstrakt z wanilii
- kakao do posypania
Masło łączymy z rozgniecionymi ciasteczkami (mają mieć konsystencje bułki tartej) i mieszamy, aby przypominały mokry piasek. Wykładamy nimi tortownicę. Maskę kajmakową (nadal w puszcze) podgrzewamy, aby wygodniej się nam ją rozkładało na ciasteczkach. Na kajmak wykładamy pierwszą część bananów i skrapiamy cytryną, aby nie ściemniały. U dużej misce ubijamy serek z wanilią dodając po łyżce śmietanki, całość ma przypominać bitą śmietanę. Wykładamy na wierzch. Na górę możemy ułożyć jeszcze jedną warstwę bananów. W tym miejscu najlepiej, aby deser spędził kilka godzin w lodówce. Przed samym podaniem posypujemy dokładnie kakaem.
Tak jak mówiłam, nie jest trudne, a smakuje cudownie, byłabym w stanie zjeść całość prosto z tortownicy... ;)
Te Święta obfitowały w moje wypieki, banoffee pie to tylko początek...
PS. W zeszłym roku był śnieg... Dużo śniegu. Dziś spędzam popołudnie na tarasie, z laptopem, jogurtowym mazurkiem, sernikiem londyńskim, domowym kompotem mamy i książką o Wenecji... Słońce omywa moją twarz, ptaki zastępują mi muzykę, a kot bawi się na trawniku wśród stokrotek. Czy można chcieć czegoś więcej?
Przepis na sernik i mazurka już niedługo ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz