Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tarta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą tarta. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 października 2014

Trochę lato, trochę jesień... Mój zwykły niezwykły dzień.

Kocham lato. 
Ubóstwiam upały...
Mimo to wyczekuję jesieni. Oczywiście nie mówię tu o zimnie, deszczu i szarości, ale o wrześniowo-październikowej pogodzie. Takiej jak teraz! Słońce nadal budzi mnie o poranku i mimo, że muszę założyć ciepły płaszcz i jesienne buty to nie mogę doczekać się porannego wyjścia z domu. Idąc jeszcze opuszczonym chodnikiem o 7:00 w sobotę słońce grzeje moją twarz, a ja z oddali widzę mały brązowy kamyczek błyszczący się na chodniku. Nikt dziś jeszcze tędy nie szedł, może dlatego nikt nie znalazł przepięknego kasztana... Idę dalej. Będąc już na przystanku jak zawsze stoję pod orzechowcem. Ale dopiero teraz patrzę pod nogi i szukam innych dobroci natury. Często schowane pod liśćmi, albo zepchnięte pod ogrodzenie, ja jednak znajduję- pierwszy orzech w tym roku! Z pełnymi kieszeniami mogę jechać na zajęcia (zaczęłam zaocznie gastronomię;)). 
Zajęcia skończyłam wyjątkowo przed czasem! Co zrobić, by ten dzień był jeszcze lepszy... 
Idąc ul. Marszałkowską spotykam Panią z owocowo- warzywnym kramem przepełnionym jesiennymi smakołykami. Tak. Dokładnie tego mi trzeba. Już od kilku dni "chodziły" za mną gruszki. No właśnie- gruszki. To jedne z tych owoców, które smakują mi tylko w określonym czasie i miejscu. Jadłam soczyste gruszki w Barcelonie i słodkie, wręcz lepkie w Turynie, ale żadne nie były tak pyszne jak te polskie! Rumiane, słodkie, soczyste, po prostu nasze. I to właśnie ten czas, kiedy są najlepsze. Po powrocie do domu naszła mnie ochota na zapiekanki- gruszka, mozzarella. Mmmm... niebanalne połączenia są zawsze najlepsze. 
Jedynym minusem jesieni, są coraz krótsze dni. Bo jak tu wykorzystać wszystkie jej dobroci skoro nie ma kiedy?! 
Zapada zmrok, a mi w głowie siedzi cisto dyniowe, takie typowe amerykańskie. Może i jest już późno, ale zacznę je robić, żeby jutro po zajęciach już tylko dokończyć. 
Dynia. Kolejna bohaterka. Dla mnie to chyba pierwszoplanowa postać. Piękna, pękata i słonecznie żółta, świeżo zerwana z ogrodu kończy swój dumny żywot pod moim nożem i ląduje w garnku. Na małym ogniu przeistacza się w kremowe purre. Jutro zagości na naszym niedzielnym stole w towarzystwie bitej śmietany jako tarta. 
Teraz, gdy noc przyszła na dobre, mam ochotę na kubek domowego kakao z bitą śmietaną i cynamonem. Szybko potrafię przestawić się na jesień. W końcu tyle w niej zapachu, smaku i koloru... 

Kilka jesiennych zdjęć "ukradzionych" w internecie i krótka foto- relacja ostatnich dni ;)
















czwartek, 18 lipca 2013

Proste ciacho truskawkowe

Mój tata miał niedawno urodziny. Jak co roku pieczenie ciasta / tortu spadło na moją głowę. Było to dzień po zakończeniu mojej sesji, więc nie miałam za dużo czasu na szykowanie wykwintnego tortu. Zrobiłam bardzo prostą, ale i pyszną tartę z truskawkami. Jej zdjęcie na facebooku było na tyle popularne, że mam już zamówienia na kolejne ;). Przepis na tę tartę znalazłam na moim drugim ulubionym blogu o gotowaniu Make Cooking Easier :http://www.makecookingeasier.pl/.
Koniec gadania teraz przepis !
Składniki:
Ciasto
  • 150 g mąki pszennej
  • 120 g margaryny
  • 30 g cukru pudru
Krem
  • 2 tabliczki białej czekolady
  • 250 g serka mascarpone
  • truskawki (lub inne owoce)
Do dużej miski wsypujemy mąkę, margarynę i cukier, zagniatamy ciasto i wkładamy na 30 min do lodówki. W tym czasie nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Wykładamy cisto na natłuszczona formę i nakłuwamy widelcem, aby cisto za bardzo nie urosło. Pieczemy ok 25 min. Czas na krem. W kąpieli wodnej roztapiamy czekoladę i dodajemy do serka, całość dokładnie mieszamy i wykładamy na upieczony spód i układamy tryskawki pokrojone na mniejsze części.




Smacznego ;)

PS. W trakcie pisania tego postu towarzyszyła mi muzyka z audycji mojego przyjaciela zapraszam do słuchania ;) FB: https://www.facebook.com/pages/Kuchar-Rock/444466325631166?ref=ts&fref=ts

niedziela, 14 lipca 2013

Le petit cafe

" Pół rocznica " wymaga specjalnej oprawy ;). W końcu wytrzymaliśmy razem już 6 miesięcy! Dlatego, aby uczcić ten dzień wybraliśmy się do pewnej kawiarni. Le petit cafe. O tym miejscu słyszałam już jakiś czas, ale nigdy nie było mi po drodze, bo to Ursynów, a w sumie rzadko tam bywam. No, ale dziś był kompletnie inny dzień. Dziś jechaliśmy tam specjalnie, aby kolejne miejsce ochrzcić mianem "nasze miejsce". Mała kawiarenka przy samym wejściu do metra Natolin urzekła nas od razu. Uśmiechnięty personel i kolorowe fotele dodają domowego uroku temu miejscu. Ceny normalne, "warszawskie", ale zdecydowanie niższe niż w sieciówkach. Co polecam? Na pewno herbaty w dzbanuszkach, jest ich duży wybór i są prawdziwe, liściaste z naturalnymi dodatkami, a nie te w torebkach. Do jedzenia na pewno polecamy tarty, my jedliśmy dwie, z brokułami i grecką. Jeden minus - mrożona herbata. Nie wiem czy to pomyłka pań za ladą czy po prostu taka ona jest normalnie, ale ani ja ani T. herbaty tam nie czuliśmy. Jak dla mnie była to bardzo smaczna lemoniada :).
Mimo małej wpadki jak dla mnie miejsce zdecydowanie na tak. Na pewno wrócę tam nie raz i częściej będę specjalnie odwiedzała Ursynów ;).
PS. Zachęca mnie tam ogromy wybór ciast, codziennie inne, świeże i zawsze cudnie wyglądające!

Facebook: https://www.facebook.com/pages/Le-petit-cafe/198331120200300?fref=ts






Zdjęcia przechwycone z facebook'owego profilu kawiarni ;)