Tym bardziej, jak najszybciej chciałam dowiedzieć się "z czym to się je" i czy zaintryguje mnie w tym miejscu coś więcej niż sama nazwa .
Długo nie zwlekając (minęły chyba 3 dni po tam jak dowiedziałam się o istnieniu Posłańca Uczuć), razem z Tomaszem wybraliśmy się tam w jedno wyjątkowo "jesienne" popołudnie. Pierwszy plus jak dla mnie to to, że kawiarnia ta znajduje się idealnie na przeciwko Wydziału Chemii UW, także deszcz praktycznie nas nie dotknął. Znaleźć Posłańca nie jest trudno, już na ul. Wawelskiej znajduje się "wskazówka" gdzie iść :). Samo miejsce urzekło nas domowym klimatem. Czułam się tak, jak gdybym weszła do czyjegoś salonu. Mimo niewielkiego lokalu nie czuło się "wzroku" pani pracującej tam. Cały wystrój idealnie do siebie pasuje choć znaleźć można tam wszytko! Lampy, świeczniki, dynie, jakieś kolorowe łańcuchy, parę gier planszowych, no porostu wszystko!
Oczywiście nie oglądaliśmy tylko wnętrza, ale także próbowaliśmy menu. Na początek wybraliśmy latte i napój imbirowy. Kolejna rzecz, która mnie zaskoczyła to to, że do mojego napoju Pani przyniosła mi... słój miodu lipowego :P! Jak dla mnie super pomysł! Po pierwsze posłodziłam sobie tyle ile lubię, a po drugie jeszcze bardziej poczułam się jak w domu! Jedyny minus to fakt, że łyżeczka którą dostałam do napoju była zdecydowanie za krótka do tak wysokiej szklanki i miałam mały problem z wymieszaniem miodu... No nic, czasami trzeba się pomęczyć ;).
Kolejną rzeczą, którą chciałam spróbować była zupa krem z brokułów z mlekiem kokosowym. Widziałam na ich funpage'u jak ją podają i byłam bardzo ciekawa czy nie są jednym z tych lokali, gdzie na stronie wszystko pięknie i cudowanie, a dla zwykłego klienta to już tak na "odwal się". Nie zawiodłam się! Krem dostałam w pięknej glinianej misie z przykrywką podaną na drewnianej desce, do tego kromki świeżego, chrupkiego i ciepłego chleba! Na prawdę byłam zaskoczona, że taki mały i chyba nie za bardzo popularny lokal podaje w tak estetyczny i oryginalny sposób. Sama zupa była bardzo smaczna, myślę, że bez tego chleba byłaby mało sycąca, tak więc trafili w dziesiątkę.
Szkoda, że wybór cist był baaardzo mały, bo mieliśmy ochotę na jakiś deser dorównujący jakością i formą kremowi.
Ceny dość przystępne, kawy mniej- więcej 11-13 zł (z tego co wiedziałam można brać na wynos!), moja zupa kosztowała 12 zł, napój imbirowy 9 zł, a ciasta to koszt 8 zł.
Na pewno nie raz tam wrócimy i nie tylko dlatego, że jesteśmy sąsiadami ;)
Polecam!
Facebook: https://www.facebook.com/PoslaniecUczuc?fref=ts
No i te przepiękne kubeczki... *.*