Jak wiadomo maj/czerwiec to miesiące, którymi władają studenci! Czerwiec to oczywiście sesja, a maj to JUWENALIA!
Gdy teraz o tym myślę to wraz z przyjaciółmi "zaliczyliśmy" wszystkie większe juwenalia w Warszawie.
1. Juwenaliowy maraton zaczęłam z moim ukochanym na koncertach naszej uczelni. Mimo burzy i niekoniecznie naszych brzmień bawiliśmy się bardzo dobrze (ja szczególnie,bo poznałam dużo ludzi- lubię poznawać nowych ludzi :P).
2. Kolejny weekend należał do 2 uczelni : Akademii Medycznej i Politechniki. W parku Sowińskiego i koncercie Farben Lehre, było hm... specyficznie! Średnia wieku punków 16 lat i nieustanne pogo pod sceną. Może przez to, że nałogowo słuchałam tego zespołu w gimnazjum poczułam się staro :P. Za to na politechnice działo się, oj działo! Poszliśmy na koncert Happysadu, czyli zespołu który idzie ze mną przez życie od 13tego roku życia. Dzięki temu, że byliśmy sporo wcześniej udało nam się zająć idealne miejsca pod samą sceną. Nie spodziewałam się, że na takim lekkim zespole będzie takie pogo, o czym świadczył fakt, że zamiast martensów założyłam turkusowe trampki :p No nic, bawiliśmy się świetnie, co z tego, że piach mieliśmy dosłownie w każdej części ciała ;). Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że nie ważne jaki koncert- ważne z jakimi ludźmi!
3. Największą imprezą na jaką czekałam od listopada były juwenalia SGGW, czyli URSYNALIA. Jeszcze jakiś miesiąc temu wydawało się, że będzie to jedna z lepszych imprez rockowych w Europie... Legendy na scenie... Stosunkowo nie drogie bilety... Niestety w tym roku nad Ursynowem wisiała plaga niepowodzeń. Najpierw kompromitujące wybory MISS SGGW, a potem problemy finansowe Ursynaliów. Zespoły rezygnowały szybciej niż je podawano. Jeden z zespołów, który miał grać w niedzielę wieczorem zrezygnował w niedzielę rano... No nic, Zapowiadało się cienko. Jak było ? Dla mnie mimo wszytko cudownie :)! Klimat przypominał Woodstock, błoto wszędzie i to do kostek, ludzie w każdym wieku, a gwiazdy, które mimo wszystko zostały, pokazały na co je stać. Mi osobiści najbardziej w pamięci pozostały koncerty HIM-u i Royal Republic. To jedne z tych koncertów o których opowiada się latami i przypomina w najcięższych momentach sesji ;)
Podsumowując, koncertowo ten miesiąc był LEGENDARNY (wybaczcie za to stwierdzenie, stałam się ostatnio fanką serialu "jak poznałem waszą matkę?";)). Dziękuję wszystkim, którzy tak dzielnie towarzyszyli mi w każdym momencie juwenaliowego koncertowania! Za rok znów to powtórzymy ;).
Po takim maju czuję, że mam siłę, aby wraz z moimi uniwersyteckimi przyjaciółmi pokonać zbliżającą się sesję !
xoxo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz